Dlaczego trzeba ćwiczyć z dzieckiem w domu, skoro chodzi ono co tydzień na zajęcia logopedyczne? Takie pytanie zadają sobie niektórzy rodzice. Inni wychodzą z założenia, że jeżeli pociecha uczęszcza systematycznie na zajęcia z fachowcem, to przecież on zrobi to lepiej niż rodzice, bo się na tym zna. No to właściwie po co się męczyć?
Wyobraźmy sobie, że my dorośli ludzie lat np. czterdzieści+, czy pięćdziesiąt+ zaczynamy uczyć się języka chińskiego. Na początek uczymy się tylko mówić. Chodzimy na lekcję raz w tygodniu. Okazuje się, że mamy do czynienia z inną fonetyką – pojawiają się głoski (dźwięki), które w języku polskim nie występują, a co za tym idzie wymagają innego ułożenia narządów artykulacyjnych (języka, warg, języczka, podniebienia, policzków). Zastanówmy się ile z tego zapamiętamy, jeśli będziemy ćwiczyć taką wymowę tylko raz w tygodniu. Pamiętajmy o tym, że w takim wieku nasz mózg, a zwłaszcza pamięć nie śmiga tak, jak za młodych lat.
Podobnie ma się sprawa z naszymi dziećmi. Ich pamięć również nie jest w pełni sprawna, a koncentracja i uwaga krótkotrwała. Ile są w stanie zapamięta i odtworzyć po siedmiu dniach nie przypominając sobie nic przez cały tydzień? Myślę, że tyle samo, ile my z języka chińskiego. Dlaczego? Dlatego, że w obu przypadkach narządy artykulacyjne nie są przyzwyczajone do nowego ułożenia, zupełnie innego niż nasze życiowe nawyki. Ponadto nasze dzieci mają obniżoną sprawność narządów artykulacyjnych i stąd u nich tyle zdeformowanych głosek lub zamienianych na inne, czy zaburzeń struktury wyrazu. Jeśli przez całe młode życie dziecka jego język układa się niewłaściwie, utrwala się tak zwany zły nawyk, który im dłużej trwa, tym trudniej się go pozbyć.
Pamiętajmy jeszcze, że wiele z naszych pociech ma zaburzony słuch fonemowy, czyli to, co pozwala nam różnicować dźwięki. Niektóre różnią się tylko jedną cechą np. dźwięcznością – przy [f] i [w] układ narządów artykulacyjnych jest ten sam, ale [f] jest bezdźwięczne, a [w] dźwięczne. Jeśli słuch fonemowy jest zaburzony, to dziecko tej różnicy po prostu nie słyszy, Nie może więc kontrolować własnego sposobu mówienia, a to bardzo utrudnia zapamiętywanie właściwej realizacji danej głoski.
Dziecko nie ma łatwego zadania, ponieważ musi zapamiętać i odtworzyć kilka rzeczy na raz. Opisując w dużym skrócie musi: ułożyć narządy artykulacyjne w nowy nieznany dotąd sposób, wprawić w ruch, bądź nie, więzadła głosowe i odpowiednio gospodarować oddechem. Często zdarza się, że chociaż dziecko bardzo się stara, to język wcale go nie słucha i bez pomocy szpatułki lub palca nie jest w stanie przyjąć odpowiedniej pozycji. Wystarczy bowiem lekki niedowład któregoś z nerwów i od razu wpływa to na artykulację, gdyż od nerwów zależy praca mięśni, a one nigdy nie działają oddzielnie.
To wszystko sprawia, iż nauka poprawnego mówienia dla niektórych dzieci jest równie trudna, jak dla nas nauka chińskiego. Bez systematycznych ćwiczeń w domu (najlepiej codziennie) nie można spodziewać się szybkich efektów. Logopeda na zajęciach wywołuje brakujące głoski lub koryguje zdeformowane, daje wskazówki, jak należy ćwiczyć, ale rodzice muszą to utrwalać w domu. Jeśli nie przypominamy dziecku o właściwym układaniu narządów artykulacyjnych przez cały tydzień, to ono na następnej lekcji czasami nie pamięta nic i całą pracę trzeba zaczynać od nowa. W takich przypadkach terapia wlecze się latami, a dziecko niepotrzebnie utrwala złe nawyki artykulacyjne.
Każdy rodzic powinien odpowiedzieć sobie na dwa pytania.
1. Jak bardzo zależy mi na tym, aby moje dziecko mówiło ładnie?
2. Czy jestem w stanie wygospodarować od kilku do kilkunastu minut codziennie dla mojej pociechy, żeby przypomnieć jej i poćwiczyć z nią właściwe ułożenie narządów mowy?
Po wielu latach pracy w tym zawodzie mogę powiedzieć, że dzieci potrafią nas zaskakiwać. Ci rodzice, którzy się nie poddali i znaleźli czas na ćwiczenia w domu mają powody do radości. Są bowiem takie dzieci, które przychodząc do szkoły potrafiły powiedzieć zaledwie cztery dwusylabowe słowa i początki terapii nie dawały spektakularnych efektów (przyrost wynosił ok. pięć nowych słów na rok pracy), a po kilku latach mówią słowa wielosylabowe ze zbitką spółgłoskową w sposób zrozumiały. Oczywiście nie wszystkie niestety są w stanie rozwinąć mowę czynną. Wtedy pracować należy nad rozwijaniem komunikacji alternatywnej (gesty, obrazki, symbole).
To od nas dorosłych zależy, czy zapewnimy naszym dzieciom właściwe warunki dla rozwoju mowy. Sprawmy, aby ćwiczenia w mówieniu stały się stałym punktem naszego dnia – rytuałem. Nie róbcie dzieciom wakacji od ładnego mówienia, bo przez dwa miesiące zapomną to, co uczyły się cały rok. Każdego września obserwuję, jak 80% języków moich uczniów uwiędło przez wakacje, leży leniwie na dnie jamy ustnej i znów zaczynamy od nowa. Dwa miesiące to dla naszych uczniów bardzo długo. Jeśli właściwa artykulacja głosek nie jest jeszcze utrwalona w mowie spontanicznej, to przy braku treningu dziecko wraca do starych nawyków. Dlatego tak ważna jest kontynuacja ćwiczeń przez cały okres terapii (wakacje i przerwy świąteczne też). Zróbcie to dla swoich pociech, nie marnujcie efektów całorocznej ciężkiej pracy swoich dzieci, a za kilka lat będziecie mogli z czystym sumieniem powiedzieć, że zrobiliście wszystko co w waszej mocy, aby wasze dziecko nauczyło się mówić, oczywiście na miarę swoich możliwości. Uwierzcie, to naprawdę działa!!!
Opracowała: Dorota Stachowicz